Tak, tak – wybudowaliśmy – to znaczy mąż!
Codziennie na budowie po pracy. Cały urlop, każda wolna
chwila – spędzone przez niego na miejscu. I jest! Nasz wymarzony, piękny dom.
To było proste! A teraz trzeba ten nasz wymarzony dom urządzić.
Kasa? Trochę brak, ale trzeba, to wydajmy!
No i? Gdzie się kupuje ładne rzeczy?
Nikt jeszcze nie wymyślił krzeseł, które tak naprawdę
podobały by mi się...
Nikt jeszcze nie stworzył płytek do łazienki, które
chciałabym mieć....
NIE – ja nie chcę płytek w łazience, nie chcę płytek w
kuchni, nie chcę płytek nigdzie!!!! Są koszmarne, do niczego nie pasują,
absolutnie nie nadają się do bycia w naszym – wymarzonym przecież domu!
Nie ma podłogi do łazienki, która byłaby spełnieniem moich oczekiwań... NIE jest! - ale niestety, poza moimi możliwościami finansowymi.
Więc nie zdziwcie się, skoro ciągle jeszcze mamy tyle rzeczy
do zrobienia...
Dorastamy, dojrzewamy, szukamy ciągle nowych rozwiązań.
Bo rzeczywistość jest okrutna: już mamy, wymyśliliśmy,
Eureka, jesteśmy genialni – konsultujemy rozwiązanie z doradcą technicznym
producenta – nie ten produkt nie jest stworzony do takiego zastosowania. To się
NIE UDA!!!!!
Wiecie co? Mam to gdzieś, że się nie uda. Są takie momenty,
że trzeba zaryzykować! Potem tylko jesteś dumna z siebie, że postawiłaś na
swoim, nie zmiażdżył gdzieś ktoś Twoich marzeń, nie zgasił zapału, jaki jest w
Tobie. A jeśli nie wyjdzie? No cóż, wszyscy uczymy się na błędach.
Bo to jest tak, kiedy mój mąż kolejny dzień widzi mnie tylko
przy pracy „niekoniecznie domowej” wkurza się i mówi, że zajmuję się głupotami.
Gdy z tych głupot wychodzi coś fajnego – wszystkim mówi, jak fajnie sobie
zrobiliśmy.
I tego się trzymajmy! Mamy robić co chcemy i jak chcemy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz