Mieszkanie w domu często wiąże się z chęcią dekoracji nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz. Pory roku się zmieniają, zmieniają się nasze nastroje i tak jak zmienia się ogród, tak powinno się zmieniać otoczenie.
Jesień już jest, a właściwie zaraz się kończy, ale to najlepszy czas, póki jeszcze ciągle mamy piękne słońce i świat nastraja nas pozytywnie, by część tych emocji odzwierciedlić w dekoracjach.
Pomyślałam, że nic tak dobrze nie kojarzy się z jesienią, jak liście i jabłka.
Więc zabrałam się do tworzenia. To piękne słowo, ale chyba nie do końca odzwierciedla moje umiejętności...
Ja jestem rzemieślnikiem, rzemieślnikiem samoukiem. To co umiem, umiem dzięki swoim próbom i błędom, dzięki uprzejmości wielu ludzi, którzy poświęcili swój czas - bezinteresownie - by mnie czegoś nauczyć, pokazać, wyjaśnić.
Jak to jest, że tylu ludzi narzeka, nie ma znikąd pomocy, a z drugiej strony, na co dzień inni spotykają się z uprzejmością, niezobowiązującą pomocą? Czy coś jest w nas, co sprzyja temu, że nam jest łatwiej? Że los nam sprzyja? A może anioł stróż nas pilnuje? Może to Boskie błogosławieństwo, które pomaga na co dzień, ale tylko tym, którzy naprawdę tego chcą? Czy codzienny uśmiech, schylanie się, by pomóc starszej osobie, otwieranie drzwi, przepuszczanie w kolejce, mogą spowodować, że świat - nasz świat - jest lepszy? Czy to naprawdę jest takie proste, że dobro powraca? Kiedyś oglądałam film na YT właśnie pod tym tytułem. tu oryginał, a tutaj z polskimi napisami. Nie mogę się ciągle nadziwić, dlaczego młodzi ludzie są tak obojętni na to, co spotyka ich w codziennym życiu. Jak nie interesuje ich przechodząca staruszka, której urwało się ucho od reklamówki, jak mało dla nich istotne jest, że ktoś ma problem z wyjściem z tramwaju, jak czasem ciężko komuś po prostu iść chodnikiem, a im się przecież tak strasznie spieszy...
Często powtarzam moim dzieciom - widzisz osobę starszą, potrzebującą pomocy? Pomóż! Nie czekaj, aż zrobią to inni! I widzę, że ta nauka zostaje w nich. Potem przychodzą do domu i z wypiekami opowiadają, jak komuś pomogli, jak ten ktoś był wdzięczny, a oni przecież nic wielkiego nie zrobili. Jakie to dla nich - pomagających - było miłe, gdy poczuli, w głębi serca, że zrobili coś dobrego.
Nie jestem alfą i omegą, ale robię to co lubię, staram się jak najlepiej. Zaczynam mieć już syndrom artysty - a może to nie jest wystarczająco dobre, by komukolwiek pokazać? Nie czarujmy się, raz wychodzi lepiej, raz gorzej. Na szczęście otaczam się gronem wspaniałych przyjaciół, którzy lubią to co robię, cieszą się, gdy przynoszę im małe prezenty, mało tego - mówią o mnie swoim znajomym. To cieszy.
Porządne, grube deski, mam nadzieję, że pozwolą mi cieszyć się moją pracą przez kilka lat. Zabezpieczone, zawoskowane, niech stoi i cieszy oczy!
Nieistotne, czy się to wszystkim podoba.
Najważniejsze jest to, że to moje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz