Tak jest, jest adwent. Obiecywałam sobie, że przygotujemy coś specjalnego w tym roku...
Dlaczego człowiek nie może zdążyć ze wszystkim?
A może to tylko moja zła organizacja?
Ale tyle rzeczy ciągle jest do zrobienia, dwoje dzieci, szkoła, zajęcia dodatkowe, jestem taksówką na pełny etat. Codziennie robię kilkadziesiąt kilometrów. Naprawdę czasem nie wyrabiam.
Ale to nic!
Jestem zdecydowaną przeciwniczką kalendarzy adwentowych ze słodyczami. Jestem przeciwniczką dawania dzieciom słodyczy z każdej okazji. A święta i okres okołobożonarodzeniowy, to jeden wielki sklep ze słodyczami, w dodatku ze słodyczami za darmo. Wszędzie gdzieś ktoś komuś daje słodycze! Koszmar. A potem dzieciaki biegają z bolącymi brzuchami i kłopotami trawiennymi. Ale nie o tym miało być.
Nasz kalendarz związany jest z naszą wiarą, więc codziennie podróżujemy z naszymi bohaterami do celu. Kalendarz jest w całości zrobiony z filcu,więc bez problemu wszystko możemy odczepić i przykleić na nowe miejsce.
Codziennie przesuwamy się do przodu, aż dochodzimy do Betlejem, gdzie 25 grudnia jesteśmy uczestnikami Narodzenia Pańskiego. Wtedy też pojawia się Jezus, wielka gwiazda betlejemska i królowie.
Ale w tym roku, postanowiliśmy zrobić coś więcej.
Więc mamy drzewko Jessego. Jak to możliwe, że wcześniej na to nie wpadłam? Poza wspaniałą zabawą dla dzieci - bo w końcu trzeba codziennie jakieś prace plastyczne wykonać - wspaniale przygotowuje do świąt.
Dzięki codziennemu czytaniu starego testamentu dzieciaki nie tylko poznają Biblię, ale po prostu przeżywają nadejście Chrystusa.
Szczegóły jutro :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz